środa, 4 czerwca 2014

Prolog

Proszę nie kopiować pieśni Tiary Przydziału bez mojej zgody!

Tej nocy Rose nie mogła spać. Była zbyt podekscytowana. Pierwszy dzień szkoły. Od tylu miesięcy wyczekiwany. Na samą myśl o Hogwarcie na twarz dziewczynki wstępował uśmiech, a jej piękne brązowe oczy błyszczały ze szczęścia, jakby tlił się w nich płomień. "Już tylko kilka godzin" pomyślała i szybkim susem wyskoczyła z łóżka. Zbiegła po schodach prosto na ostatnie śniadanie z rodziną.
W kuchni wszyscy czekali już tylko na nią. Hugo zajadał się grzankami z serem, mama przygotowywała jajecznicę, a tata jak co rano czytał Proroka Codziennego. Rose uśmiechnęła się na ten widok. Już zaczynała tęsknić za codzienną poranną krzątaniną w jej domu.
-O proszę! Widzę, że moja mała córeczka już wstała. -Ron Weasley podniósł głowę znad swojej lektury -Gotowa na Hogwart?
Te słowa lekko przestraszyły Rose, ale i ucieszyły. O 10.00 stała już ze swym bagażem obok mugolskiego samochodu czekając, aż tata znajdzie do niego klucze.
Gdy wreszcie dotarli na dworzec King's Cross, szybko ruszyli w stronę Peronu 9 i 3/4. Dziewczynka rozglądała się za swoim kuzynem i jednocześnie najlepszym przyjacielem Albusem. W pewnej chwili zobaczyła zbliżającą się prawie całą rodzinę Potterów, bo James już gdzieś zniknął. Rose odetchnęła z ulgą widzą Al'a.
W tym samym czasie na drugim końcu peronu stała rodzina Malfoy.
-Tato, boję się.
-Scorpiusie Malfoy, strach jest dla ofiar! Poza tym zobaczysz, że w Hogwarcie jest fantastycznie.- Draco Malfoy pierwszy raz posyłał swojego syna do szkoły, więc chciał dodać mu otuchy.
Scorpius był tak podobny do swojego ojca, że wyglądał jak jego młodsza kopia. Miał tak samo jasne włosy i szare oczy, które w tej chwili były przepełnione strachem. Chłopiec, który był zawsze oczkiem w głowie rodziców, na którego zawsze chuchano i dmuchano, nagle musi zacząć radzić sobie sam. W Hogwarcie już nic nie będzie takie samo jak w domu.
Lokomotywa zagwizdawszy oznajmiła, że czas wsiadać do Expressu Hogwart. Scorpius ostatni raz uściskał rodziców, poprosił, aby często pisali i niepewnie ruszył do pociągu. W środku jednak pomyślał o słowach ojca i od razu poczuł się pewniej. Przywołał na twarz swój lekko zadziorny uśmiech i postanowił, że to będą najlepsze lata w jego życiu. Po krótkiej przechadzce korytarzem pociągu znalazł wolny przedział i usiadł w nim. Niedługo po nim do środka weszła dziewczynka, którą znał, jednak nigdy nie zamienił z nią słowa. Była córką przyjaciela jego ojca - Bleis'a Zabini'ego.
-Hm.. Czy wolne? - zapytała niepewnie
-Tak, jasne. - Scorpius uśmiechną się do niej swoim najszczerszym uśmiechem.
Mia, bo tak właśnie miała na imię dziewczynka odwzajemniła uśmiech i po już chwili żartowali i rozmawiali jakby byli starymi, dobrymi przyjaciółmi.
Podróż do Hogwartu była wspaniałym przeżyciem dla pierwszoroczniaków. Widoki, które roztaczały się za oknem, zapierały dech w piersiach. Rose była zachwycona. Z resztą nie tylko ona, bo Albus też. Rodzice i starsze kuzynostwo często opowiadali im o swojej pierwszej drodze do Hogwartu. Jednak było jeszcze lepiej niż w opowiadaniach rodziny, czy w ich własnych marzeniach.
Gdy pociąg dotarł do stacji Hogsmade było już zupełnie ciemno. Rose i Albus wyskoczyli zadowoleni z pociągu. Przed nimi rozciągał się piękny krajobraz - jezioro, w którym odbijało się niebo upstrzone tysiącem gwiazd. A na drugim brzegu jeziora stało ogromne zamczysko , które czekało na przywitanie swoich starych mieszkańców i przyjęcie nowych.
Na peronie zostali już tylko pierwszoroczni. Jak głosiła tradycja do szkoły mieli popłynąć łódkami. Hagrid, który nadal był gajowym w Hogwarcie zaprosił wszystkich do łodzi. W jednej z nich usadowili się właśnie Rose i Albus. Po chwili dołączyli do nich jeszcze Lorcan i Lysander Scamander. Czwórka znała się bardzo dobrze i wszyscy się lubili. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że byli przyjaciółmi. Kiedy ciocia Luna odwiedzała ich domy zawsze uciekali na podwórko i razem wymyślali najdziwniejsze gry i zabawy.
Do innej łódki wsiedli Scorpius i Mia. Dziewczynka była zachwycona. Muskała wodę swoją ręką i myślała, że to najpiękniejszy widok w jej życiu.
Po dopłynięciu do brzegu wyszedł po nich profesor Longbottom, który w Hogwarcie był wicedyrektorem i nauczycielem zielarstwa. Krótko przywitał wszystkich i zaprowadził do Wielkiej Sali. Wszyscy czekali już tylko na Ceremonię Przydziału. Przed stołem nauczycieli przygotowana była Tiara przydziału.
-Drodzy uczniowie! Już za chwilę rozpocznie się to, co najważniejsze w dzisiejszym dniu. Nasi nowi uczniowie zostaną przydzieleni do swoich domów. Jednak zanim to nastąpi powitajmy nowego nauczyciela Obrony przed Czarną Magią- profesora Witchcraft'a.- dyrektor McGonagall jak zwykle ciągnęła swój monolog, który w tym roku był zaskakująco krótki. - Teraz zapraszam wszystkich pierwszorocznych bliżej. Za chwilę Tiara odśpiewa swoją pieśń, po czym każdy zostanie wywołany do przydziału przez profesora Longbottoma..

Jestem Tiara Przydziału
Stara, jak sam  świat.
Mieszkam tutaj, w Hogwarcie
Od jego pierwszych lat.
Hogwart - szkoła czarodziejstwa
Cztery domy ma.
Gdzie trafisz i zamieszkasz?
Twój los znam tylko ja.
Może w Gryfindorze?
Królową tam odwaga,
A każdy przykładny Gryfon
Do uczciwości namawia.
Może Raweclaw twym miejscem,
lecz bystrą musisz mieć głowę,
Czystość krwi w tym domu
Wcale ci nie pomoże.
Hufflepuff też zaprasza,
ale nie możesz być leniem,
bo każdy Puchon ma motto
"Pracowitość najbardziej cenię."
Do Slytherinu wpuszczają zwykle
Czarodziejów czystej krwi.
Lecz żądza władzy i ambicje
Też w dostaniu się pomogą ci.
Więc śmiało, na głowę mnie wkładajcie,
ponieważ ucieka czas.
I dobrze mnie wysłuchajcie,
bo przydział czeka was.

Tymczasem profesor zaczął wywoływać pierwszych uczniów. Na pierwszy rzut poszła Mary Bright, mugolaczka. Została przydzielona do Hufflepuff. Potem profesor wywołał jeszcze trzy osoby, które kolejno przydzielono do Gryffindoru, Slytherinu i Ravenclaw'u.
- Teraz zapraszam Rose Weasley. - Profesor uśmiechnął się do dziewczynki, ta obdarowała go tylko uśmiechopodobnym grymasem.
Rose usiadła na stołku i ledwo Tiara została nałożona na jej głowę wykrzyczała: GRYFFINDOR! Rosie pobiegła do stołu Gryffonów, którzy przywitali ją ciepło brawami. Usiadła między swoją ukochaną kuzynką Victorie, która niestety kończyła tę szkołę i James'em Potterem.
Następny był Scorpius Malfoy. Tiara, która przed chwilą została nałożona na jego głowę już szeptała:
-O, widzę wielką odwagę, ale także inteligencję i waleczność. Czysta krew, tak... Pasujesz do każdego domu, ale.. SLYTHERIN!
Najbardziej Tiary obawiał się Potter. Z jednej strony bał się, że zostanie przydzielony do Slytherinu, z drugiej jednak coś go tam ciągnęło i nie chciał być Gryffonem.
-Oo.. Kolejny Potter.- mówiła Tiara- Ogromna mądrość, wielki talent, odwaga... Gdzie by cię tu.. Jak uważasz, Ravenclaw? Nie? To może... Hmm.. SLYTHERIN!
Rose była bardzo zdziwiona przydziałem kuzyna. Myślała, że tak jak ona trafi Gryffindoru. Nie bała się jednak o niego i wiedziała, że to nie zagrozi ich przyjaźni. Uśmiechnęła się do niego by dodać mu otuchy. Chłopiec zobaczywszy minę przyjaciółki od razu się rozweselił i podbiegł do stołu Ślizgonów.

Ostatnią uczennicą była Mia Zabini. Jednak Tiara nie zastanawiała sie nad nią i by nie przedłużać krzyknęła, że od tą Mia należy do Ślizgońskiego grona.
_______________________________________________________________
Wreszcie dodaję Prolog ;) Komentujcie.